






Wczoraj, 06.11.2002 godź 18.00(wracam od wulkanizatora)na moich nowiusieńckich oponach bieżnikowanych



Zatrzymuję się na światłach wrzucam na luz i jak coś nie j.......nie.
Otrząsnąłem się pomacałem czy żyję.. Zjechałem na bok a za mną gościu Oplem Kadettem z rozwalonym przodem.
Bałem się wysiąść z samochodu do oceniania strat. W końcu się zdobyłem na odwagę wysiadam..........Myśle ....... mam haka to pewnie nic się nie stało....... myliłem się ........... atko na 99% do kasacji

Chyba się zastrzelę, chwała Bogu, że nie jechałem z dzieckiem............




Finał- obydwa nadkola, klapa, lewa lampa, moje drzwi się nie domykają ....(odstają jakieś 0,5 cm)fotel kierowcy złamany....W bagażniku "fale dunaju" między tylną kanapą a półką odstęp jakieś 5 cm, tłumik jakoś tak dziwnie zakleszczony, że jak depne na końcówkę to całe auto idzie w dół, radio wystrzeliło jak z procy, ........
Więcej nie pisze bo chce mi się
