Dziękuję wam wszystkim za dobre słowo. Osobiście jestem załamany. Wiele można by opowiadać ale takich przeżyć nie ma co zazdrościć, możecie mi wierzyć Jestem w rosterce. Miałem więcej szczęscia niż rozumu, jak by ktoś jechał (moja żona na fotelu pasażera) to nie było by tak kolorowo
Byłem u lekarza bo wszyscy mnie straszyli. To poszedłem. Boli mnie tylko trochę kręgosłup w dwóch miejscach ale przecież to nie było moje pierwsze dachowanie, rutyniarzem się nie długo stanę

Lekarz po obejrzeniu zdjęć rengena i oględzinach pleców stwierdził tylko naciągnięte ścięgna kręgosłupa w dwóch miejscach, nic więcej. Wyszedłem po raz drugi z dachowania bez najmniejszego szwanku

Nie wiem czy to przeznaczenie, czy fart a może tylko tak miało być. Moja duma i poczucie panowania nad samochodem legła w gruzach i chyba szybko się nie podniesie

Od dzisiaj wszystko w moim podejściu do wielu spraw się zmieni. Tak dalej być niemoże
Zdjęcia rozbitej Corsy zamieszczę niebawem na przestrogę. Jak jest śnieg na drodze to szybciej jak 30 km/ h nie polecam jeździć z rana na nie odśnieżonej drodze bo lód może być pod spodem na odsłoniętym łuku

a jechałem w granicach 50-60 km/h nie szyciej.
Zawieszenie wytrzymało, kontra nic nie dała, ale sztywne zawieszenie sprawiło, że w małym rowie/ zagłębieniu Corsa wpadła bez żadnej amortyzacji z pełnym impetem nic nie zbierając z nierówności terenu. Szczęsie, że wdachowałem po wewnętrznej a nie po zenętrznej bo dzisiaj bym o tym nie pisał. Z drugiej strony rów a raczej różnica w poziomie jest znaczna ponad na długość Corsy. Z zewnętrznej strony byłoby bardzo nie miło, o własnych siłach bym nie wyszedł.
PANOWIE PRZESTROGA JEDNA, ZAWSZE ZAPINAJCIE PASY, GDYBY NIE ONE TO ........... sam niewiem
