przekopiuje post kumpla i 2 mój z innego forum, bo nie chce mi się pisać wszystkiego.
kumpel:
OK. Postaram się to opisać bez emocji.
Dzisiaj w nocy okolo 24 Stelmi mial wypadek.
Jechał od strony Fordonu ulicą fordońską na wysokości obi zajechała mu drogę honda jadąca od strony miasta i skręcająca w kierunku galerii pomorskiej.
Prowadzona przez scigających się mlodych chlopaczków (wracali z imprezy).
Z relacji obecnego na zdarzeniu taksówkarza który wczesniej byl przez tą hondę i scigającego się z nią peugeota (chyba 407) wyprzedzony jechali ponad 140.
Stelmi naprawde miał mało do zrobiena - honda prawie się przesmyknęła przed corsą (taki pewnie mieli cel) i dostała od corsy strzał w prawy tył. Honde obróciło i wpadła lewą stroną na wysepkę pomiędzy pasami biegnącymi od strony galerii.
Corsa wygląda naprawde nieciekawie... prawa podłużnica skrócona o dobre 20-25 cm, rozerwało zawieszenie po tej stronie, siła uderzenia była tak duża że przełamało słupek przedni (złamało szybę) i dach przy słupku środkowym. Poduchy przednie wystrzelone (co ciekawe mimo braku pasażera jego poducha też odpaliła).
Poszły chłodnice klimy i wody, nie wiem jak ze skrzynią bo przemieszczenie silnika bylo nieznaczne, ale na asfalt poszedł olej - może ze skrzyni po wyrwanej półosi.
Stelmiemu nic się na szczęście nie stało, nie licząc posiniaczonych kolan. Uratowała go prawdopodobnie zdrowa buda (nawet prawe drzwi się dały otworzyć) i fakt ze trafił honde w lekki tył. Samochód prawdopodobnie do kasacji, albo gruntownej odbudowy (ale wtedy to juz nie chciał bym nim jeździć...).
A kolesie? Pełna zwała! Totalny luzik zadnego przejecia się. Auto prawdopodobnie mamusi (kierowca nie był właścicielem), jeszcze co chwila się nabijali wyszukując komiczne aspekty sytuacji.
Kierowca dostał 400zł manatu za wymuszenie pierwszeństwa i nakaz obejrzenia filmiku nagranego z jakiegos wypadku z ofiarami smiertelnymi...
Stelmi oczywiście bez żadnej winy, jechał zupełnie przepisowo.
Sprawcy pojechali dalej 407demką (tą z którą się scigali)- praktycznie takim samym tempem jak wcześniej
Z ciekawostek - policja pojawiła się równo ze mną czyli jakies 5 minut po zdarzeniu. Potem zdązyła przyjechać straż pożarna do zabezpieczenia oleju na drodze...a sępy (lawety) przyjechały po dobrych 20-25 minutach. Coś się kolesiom przysneło?
mój post:






Kolano mam trochę zbite i przecięte, ale jest OK. Auto dzisiaj na spokojnie oglądałem i nie nadaje się wcale na naprawę. Dach dostał też dość solidnie, bo szpara pomiędzy drzwiami a dachem (przy zamkniętych drzwiach) ma prawie 2cm. Prawa podłużnica praktycznie nie istnieje. Zawieszenie po prawej jest całe wyrwane, a z lewej jest wyrwany stabilizator. Felga prawa też na śmietnik tylko. Silnik przemieszczony, lewarkiem od biegów można tylko ruszać do przodu i do tyłu (3-ka i 4-ka), a na boki już nie. Półoś prawa jest wyrwana ze skrzyni. Cała prawa podłużnica zajmuje mniej więcej tyle miejsca co normalnie sam kielich. Kolesie mi tak podnosili ciśnienie, że pomimo trzęsących się rąk zaciskałem pięści. Nerwy były takie, że dokumenty wyciągałem chyba 5 minut, bo nie mogłem opanować parkinsona z nerwów. Policjanci dali zaledwie 400zł mandatu, (i tu ich tłumaczenie jak ich zjebałem,że dali tak mało) bo on nie pracuje a auto było mamy. Jechałem oczywiście tą 1.2 16V, więc znając życie będę okrutnie w plecy. Dałem za nią 13.000 a z PZU pewnie dostanę z 6 i samochód. Myślałem, żeby ją zreanimować żeby tylko pogonić dalej, ale jak dzisiaj dokładnie wszystko obejżałem to stwierdzam, że albo się nie da albo to przekroczy wartość samochodu. Teraz czeka mnie jeżdżenie do pracy do Osielska busem, bo druga corsa nie jest zbyt bezpieczna przez wyjebane zawiecho i hamulce, w związku z tym nie ruszam jej.
EDIT. Gdybym nie jechał lewym pasem (jechałem tak bo było pusto i nie chciałem jechać w koleinach) to najprawdopodobniej nie ja bym w nich wjechał tylko oni we mnie i do w moje drzwi, a wtedy już bez szwanku bym pewnie nie wyszedł. Jechali z taką prędkością przecinając mój pas, że nawet nie użyłem hamulca, a im zbrakło 90 stopni, żeby się obrócić o 360stopni pomimo, że lecieli po wysepce z wysokim krawężnikiem. Najgorsze jest to, że ich honde na upartego da się zrobić, chociaż bardziej ucierpiała od wysepki jak ode mnie. No a corsy naprawić jak już pisałem raczej się nie da....